Translate

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Na obcasach w górach

Gór dzień drugi.
Jako że wczoraj nie było wjazdu na szlak do drugiej świątyni, ja mam obcasy, a Dong słabą kondycję dziś znów pojechaliśmy do parku.
Jazda busem na górę okazała się dla mnie koszmarem, wysiadłam słaniając się na nogach.  Gdy już udało mi się wypłynąć (trasa jest zabójcza, a kierowcy jeżdżą jak w Bułgarii- marudy pamiętacie naszą jazdę dostawczakiem? Część w zamrażalniku, ja z Nat z przodu na jednym fotelu, a gościu pędzi po zawiasach z przepaściami? 
To była cywilizacja ^_^ )
Uderzył mnie w nozdrza smród jedzenia (akurat tego za którym tu nie przepadam i nawet normalnie średnio mi zapach pasuje.
Na drżących nogach musiałam się zbliżyć do tego jedzenia bo obok było wejście, a Dong jeszcze mnie pyta czy może chcę?
Niezbyt widząc co się obok mnie dzieje przechodzę przez bramkę, a tam gościu Nihua (nie wiem czy dobra transkrypcja- generalnie 'hello' ) nie ogarnęłam że to do mnie, a zniecierpliwiony Dong że mówi mi cześć wiec ja słabo się uśmiechając pomachałam, a tamten OK! I palec w górę i masa porad jak iść i na co zwrócić uwagę.
W końcu weszliśmy.
I~Widok piękny nawet z moim żołądkiem musiałam go docenić.
Spokojna ścieżka drewniano kamienna (więcej zdjęć z aparatu po powrocie) dzieci biegają dookoła, spokojni mnisi, nic nie zapowiadało późniejszego dramatu- przypominam jestem na niskich bo niskich ale obcasach.

W pewnym momencie dotarliśmy do kamiennych schodów idących bardzo ostro w dół. (Jak zawsze zdjęcia tego nie oddają- to samo było w Bułgarii przez co Andrzej bagatelizował mój stres związany z naszą wyprawą do Ropotamo- tu też kiedyś wrócę)
I były by w porządku gdyby nie moje buciki.
Tylko, że jak na mnie to byłaby za spokojna wyprawa. Muszę w końcu na każdym wyjeździe mieć choć jedną przygodę związana że zwiedzaniem mrożącą MOJĄ krew w żyłach.
Okazało się że to nie koniec 'przyjemności'. Po chwilce oddechu przyszła pora na popękane starte 'schodki' w górę gdzie zwyczajnie czasem nie miałam jak stanąć. Dodawszy do tego moje kolana? Jakbym źle stanęła? nie byłoby za ciekawie. O tym że poślizgnąć się i zlecić też tam trudno nie było- przez większość drogi zero zabezpieczeń. Ba co ciekawe, barierki były raczej przy tych 'milszych' częściach schodków.
W końcu dotarliśmy do chwili odpoczynku.
Miejsca z życzeniami na drewnianych liściach gynko. Roślina ta ma tutaj znaczenie ochronne, przy starym drzewie można powiesić tabliczkę z prośbą o ochronę kogoś lub czegoś.
Po dzisiejszym dniu już nikt mi nie wmówi, że Chińczycy to interesowny naród i nic nie robią bez interesownie. Gdy zbieraliśmy siły do dalszej drogi- ja mentalne, a Dong kondycyjne (szybciej wchodziłam w swoich kozaczkach niż on w normalnych butach). Jakaś Chinka (notabene równie nienormalna jak ja bo wchodząca wprawdzie w trampkach ale na koturnie!). Dała nam po butelce wody mimo, że miała zapasy dla rodziny- dziadkowie i mały syn, które na pewno by jej się przydały.
I tak dotarliśmy do dużo skromniejszej ale i starszej świątyni gdzie przemiły pan niemal rozłożył tą świątynię dla mnie na części i jeszcze opowiedział jej historię- niestety miałam bardzo słabego tłumacza :P
Środek- nikt nie dba o symetrie

Specjalnie dla mnie złożono te 2 części po 4 postacie. I opowiedziało ich legendę której niestety całej nie zrozumiałam :(
W każdym razie te drzwi przyszły tu wraz z założycielem świątyni i mają 200? albo 2000 lat (ale to drugie wydaje mi się za długie- z drugiej strony to perspektywa Chin, tu 2 tysiące lat aż takiego wrażenia jak u nas nie robi
Przemiły pan tłumaczył coś jeszcze na mapie o systemie świątyń w okolicy. Na powyższym zdjęciu pokazuje gdzie jesteśmy.
A tu byliśmy wczoraj.


Niestety trzeba było już wracać. Bo gospodyni dzwoniła z pytaniem kiedy będziemy na posiłku, a szkoda bo było cieplutko (tylko w sweterku, z +17 stopni, tak wiem w Polsce - 15)
Doszliśmy do bramy mijając starą herbaciarnie- niestety zamkniętą- nowy rok. I znów trafiając w opary jedzenia.
Dong oczywiście z pytaniem czy chcę, ja wiedząc jaki czeka mnie powrót powiedziałam definitywne NIE. Niestety on postanowił sobie kupić i otoczyć wszystko tym 'zapachem'
Droga powrotna okazała się przez to dużo gorsza.
Ledwo dotrwałam do końca. Gdy wysiadłam bardzo potrzebowałam tej wody.
Biedny znajomy nie wiedział co ze mną zrobić, próbował poklepać mnie po plecach ale to nie był najlepszy pomysł. Jakiś uczynny pan postanowił nam pomóc i zabrać mnie w spokojne miejsce gdzie mogłabym usiąść. Próbowali przekonać mnie do łazienki ale wolałam świeże, czyste powietrze.
Z każdym dniem coraz bardziej uwielbiam ten kraj. Jest piękny i ma mega pomocnych, miłych mieszkańców.


Kontrasty

Aby nie było ze piszę same superlatywy widziane przez różowe okulary teraz trochę marudzenia.
Kawałek Chin który widziałam i widzę jest totalną mieszanką wszystkiego. Koło super nowoczesnego budynku będą stać domek w stylu angielskim i blok rodem z prlu z bielizną wywieszona wszędzie.
Znajdziesz tu blokowisko typu dosłownie blok na bloku, wielkie połacie niczego i tereny pięknej zieleni (zimą!)
Na obskurne osiedle będzie prowadzić cudowna kamienna brama

Z obdrapanego garażu wyjedzie najnowsza lśniąca bmka, a w pięknej galerii będą ohydne łazienki (coś co doprowadza mnie do rozpaczy- każdy kto mnie zna wie że mam w tym względzie pewne spaczenia)


Pora na pociąg

Zanim tu przyjechałam nasłuchałam się o tym jak jechanie samemu pociągiem jest tu niebezpieczne. Teraz gdy miałam możliwość odbyć podróż tym środkiem transportu, nie do końca to rozumiem. Fakt łatwo się zgubić i nikt za bardzo ci nie pomoże- znów kwestia języka, będzie ciężko nawet przy zakupie biletu- mogłam to poobserwować na bardzo nieszczęśliwej 'białej' parze która usilnie próbowała przeżyć podróż i dojechać do celu, a to akurat proste dla turysty nie będzie ;)


Dworzec w Szanghaju to parę pięter. Metro przyjeżdża na poziom zero. Mój pociąg był na siódmym piętrze (z powrotem mam mieć łatwiej- taaa). Na dworcu przechodzisz parę razy kontrolę i skanowanie bagażu (już pisałam ze tutaj to coś najnormalniejszego w świecie). Np. Podczas wejścia do poczekalni przed podróżą.

To jest ostatni etap gdzie może ci ktoś towarzyszyć jeśli nie ma biletu.
  Przed podróżą, osoby są wpuszczane przez bramki po zeskanowaniu biletu. Dalej jeśli jesteś sam już nikt ci nie pomoże- za mało czasu będzie mieć


Najlepiej iść za tłumem?
Na bilecie masz podany nr przedziału i miejsce. Musisz dokładnie tam wsiąść bo inaczej będzie troszkę słabo ;) .,

Jak już udało ci się wsiąść- gratuluję.
Bagaż jeśli jest duży (mój) zostawiasz z tyłu wagonu za fotelami. I możesz cieszyć się podróżą aż do stacji końcowej, no chyba że jak ja masz za sobą 2 rozpuszczone dziewczynki.
Bardzo mocno zastanawiam się jak przeżyję drogę powrotną ale nie dlatego, że boję się o swoje bezpieczeństwo tylko obawiam się jak sobie poradzę.
Bilet kosztował 77,5 yuana i nie wiem czy to dużo czy mało na nasze warunki. Odległość Szanghaj- Hangzhou czas drogi 1,5 godziny.
Tutaj zostawiam miejsce dla Ogra na komentarz bo on częściej używa pociągów :*

Całkiem znośna cena, we Francji są większe- Ogr


niedziela, 29 stycznia 2017

Księżniczka Disney'a

Długo zbierałam się do tego posta i na pewno po powrocie napiszę więcej o tym Disneylandzie. Na początku czułam się lekko nim zawiedziona i wciąż gdybym miała tylko 1 dzień i musiałabym wybrać Disneyland czy Wieża nie zastanawiałabym się nawet tylko wybrała Wieżę .Jeśli chcesz tu przyjechać i zobaczyć Disneyland nawet nie baw się w 1 dniowy bilet kolejki są dłuższe niż pod Paryżem. Druga sprawa- ten Disneyland ma zupełnie inny charakter. Tutaj przychodzi się na spacer z rodziną bądź na dłuższą randkę miło spędzić czas. To jest olbrzymi teren ale nie tak napakowany atrakcjami jak we Francji. Druga kwestia jeśli chcesz skorzystać ze wszystkich atrakcji zaopatrz się w bilety szybszego wejścia- to na prawdę pomaga- przetestowałam na pokoju Kubusia Puchatka.
Co ciekawe przy całej tej komercji sprzedaż nie jest aż tak nachalnie odczuwalna jak w europejskich parkach np kwestia zdjęć robionych podczas jeżdżenia wagonikami.
Atrakcje które widziałam (Marg będzie coś specjalnie dla Ciebie) opiszę w innym poście tu bardziej chce się podzielić odczuciami.
Oraz opisać kwestie bardziej 'formalne'.

Zacznijmy od początku

Jak to w moim wypadku normalne nie obyło się bez problemów.
Gdy wysiadasz z metra używając jednorazowego bilety (jak pamiętacie zgubiłam swój dzienny) musisz go zostawić w bramce tylko, żadna bramka nie chciała przyjąć mojego i mnie wypuścić przez co musiałam wyjść wyjściem dla inwalidów (wypuszczona przez obsługę- na szczęście takowa była co nie jest oczywiste)
Po wejściu jest prosta droga do bramek- park otwiera się o 8? Muszę to sprawdzić :p bo nie jestem pewna ^^ ale pamiętaj by być wcześniej! Bo i tak będziesz długo czekać w kolejce która jest dopiero do kas biletowych

Gdy już udało Ci się przejść przez pierwsze wejście, zostać ze zeskanowanym (w chinach co pięć minut będziesz skanowany i sprawdzany. Tutaj sa totalnie walnięci na punkcie bezpieczeństwa i przecież to Francji wina że ciągle na zamachy bo nikt nie dba o bezpieczeństwo.
Nie ciesz się. Teraz masz do wyboru albo iść do kasy kupić bilety albo stanąć w kolejnej kolejce tym razem już do parku gdzie będziesz pokazywał bilet- jeśli kupiłaś go przez telefon dostaniesz wersję papierową- będzie potrzebna potem więc lepiej jej nie zgub.
Przez cały ten czas w tej masie ludzi nie widziałam ani jednej 'białej osoby'
Przeszedłeś przez bramę?
Gratuluję jesteś po drugiej stronie lustra.




Przez większość czasu zabawy w Disneylandzie robiłam za atrakcje turystyczną równą reszcie. Dzieci zaczepiały mnie i uważał za jedną z księżniczek (w końcu nią jestem prawda? ;* )
Nie było to nachalne i właściwie następowało dopiero gdy ktoś zobaczył mogę oczy ale po całym dniu było lekko męczące.
Choć jeśli będę mogła odwiedzić to miejsce jeszcze raz w cieplejszym okresie myślę że ubiorę się ładnie i pobawię w robienie za atrakcję (zwłaszcza że nie byłam na żadnym z większych rollercoaster'ów z powodu za krótkiego czasu i chłodu - jeden z 2 najciekawszych jest wodny wiec dalsza zabawa nie należałaby do najprzyjemniejszych.
I tak tutaj spotkałam parę osób o zachodnich rysach twarzy ale fakt raczej ciemno włosach i ciemnookich Włochów itp. choć i rudy angol się trafił ;)
Aby było zabawniej duża część spotkanych tu 'białych' była postaciami Disney'a co również wyjaśnia trochę reakcję dzieci na mój widok.

Cały Disneyland zachowuje chiński charakter co niewątpliwie jest jego największym atutem i sprawia ze jest niepowtarzalny.
Spędziłam tu cały dzień od otwarcia do zamknięcia i ani przez chwilę się nie nudziłam. No może poza staniem w długich kolejkach. Tu bardzo pomaga bilet na telefonie od razu dostaje się interaktywną mapkę na której jest zaznaczane ile czasu czeka się do danej atrakcji, o której będzie otwarta (niektóre są tylko o określonych godzinach) i kiedy będą dostępne bilety szybszego wejścia- jak już wspomniałam mi udało się skorzystać z szybszego biletu na Kubusia, który jest otwierany tylko o określonych godzinach (przynajmniej na szybkich biletach- bo nie do końca zrozumiałam czy na zwykłych też)
W tym Disneylandzie parady są codziennie i jak byłam były dwie ale niestety widziałam tylko jedną, a pod koniec dnia jest niesamowity pokaz fajerwerków, który sam w sobie zasługuje na cały oddzielny tekst i na prawdę warto na niego zostać. Ja już prawdopodobnie nigdy nie spojrzę tak samo na fajerwerkowe show. Sylwestry czy Światełko do nieba przy tym to dziecinna zabawka.


Idąc w góry w złych butach


Dziś przyszło mi wybrać się na wycieczkę w góry tylko wzięłam tu tylko 2 pary butów (kozaki i eleganckie) oraz kapcie (totalnie niepotrzebnie) ale żadnych przynajmniej trochę sportowych.
Przez co zdobywałam góry w kozaczkach na obcasie (ogr mnie teraz zabija zwłaszcza że to wyprawa dla niego idealna )

A więc wchodzimy



Pięknie! Palmy w górach!
(Zdjęcia na aparacie- już mam ładowarkę ^-^ )
Mieliśmy świątynię- o niej kiedyś osobny post. Coś przepięknego!
I bardzo mili ludzie, pomocni (po chińsku ale starają się!) Pytający skąd jestem i gdzie powinnam jechać zwiedzać :)
Ahh i na prawdę nie obrażajcie się gdy ktoś do was podejdzie z dzieckiem by wam pomachało i powiedziało 'hello' (mi z powodu terminu pobytu 'happy new year') to nie z powodu rasizmu wręcz odwrotnie chcą pokazać dziecku po raz pierwszy kogoś 'innego' jak mogą by zapoznało się i nie reagowało strachem w przyszłości (ahh i tu nikt nie poprosi was o zdjęcie są na to za grzeczni- sami musicie zaproponować, że może. Będą naprawdę wdzięczni i szczęśliwi, a nie ma co nastawić ich negatywnie do zagranicznych ludzi





Po zwiedzeniu chwilka na relaks


Nie dotykając ziemi i jedząc przepiórcze jajka (zdjęcie z innego dnia)

I pora na dalsze zwiedzanie w obcasikach ^^



Na pewno tu wrócę w lepszych butach :)