Translate

środa, 1 lutego 2017

Czego nie chciałam zobaczyć

Jak wiecie nie jestem ani ekoterrorystka ani vege ani niczym innym skrajnym. Przez to, że zdeczka znam się na ochronie przyrody i rozumiem jak działa ten 'biznes' nie popieram skrajnych poglądów. Wiem, że naturalna skóra o futra długo czasowo są lepsze dla środowiska niż sztuczne. Rozumiem jak ważne dla zachowania różnorodności generycznej wielu gatunków zwierząt sa zoo, a dla niektórych wręcz jedyną szansą na przetrwanie. Tak samo jak oceanaria czy tak, też parki rozrywki czy safarii. Tylko wszystko musi być ok.
Ten post powinien być napisany później- przed nim powinnam opisać parę innych rzeczy ale~To dla mnie jest ważniejsze.
Proszę nigdy nie idźcie do 'oceanarium' w chinach. Znam na prawdę wiele fajnych i przyjaznych zwierzętom miejsc w Europie. Zwłaszcza zoo w Budapeszcie, piękne i zadbane z bardzo szczęśliwymi zwierzętami w środku, czy nawet tamtejsze oceanarium. Tutaj nawet rybki wyglądały smutno.
Małe akwaria, terraria i miejsca dla zwierzątek (są kangury i lamy).
Smutny rekin dla atencji

Myślę że tylko takie małe rybki mają tu w miarę.

Dużo smutnych żółwi.


Mam nadzieję, że żaden europejski park rozrywki, zoo czy oceanarium nie sprzeda tu swoich zwierzątek.
Proszę, nie wspierajcie tego biznesu!
Niestety nie wiem jaka jest cena wstępu na tą wątpliwa atrakcję ale jedyne zdrowo wyglądające zwierzę (bo szczęśliwie byłoby za dużo powiedziane- to nie zoo w Budapeszcie gdzie widać było radość i przywiązanie do trenerów) to była foka wykonująca sztuczki.
Myślę, że też tylko dlatego, że kupienie nowej, nauczenie jej sztuczek i oswojenie kosztuje więcej niż zwyczajnego zwierzątka.
Więc nawet jeśli bardzo chcecie przeżyć 'azjatycka randkę', znajomy chce się pochwalić jak chiny są cudowne i czego to nie mają proszę nie idźcie tam.
Jeśli nie dla mnie to dla tego smutnego legwanika.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz